czwartek, 29 listopada 2012

Aniołek czuwajacy

nad bezpieczeństwem naszego domu. Może teraz trochę śpiący, bo przecież pogoda byle jaka, ale obecny i czujny. Zrobiony z rajstopek białych, połyskujących i z tej racji nigdy nie użytych. Szalenie precyzyjna robota, bowiem każde niedociągnięcie widoczne. Przy nosku zapodział się kłaczek-kudłaczek mojego pieska, no i niestety, widać, a wyjąć go nie mogę, bo rajstopa podrze się jak nic. To znowu próba wymodelowania buzi,  już trochę lepiej wychodzi, ale jeszcze nie to. Może nastepnym razem. Zrobienie zdjęć graniczyło z cudem. Z ponad 60-ciu udało się wybrać kilka, ale rewelacji nie ma. Mam tylko nadzieję, że coś uda się dostrzec.






poniedziałek, 26 listopada 2012

Dama z charakterem

ponieważ  kiedy na nią spoglądam, ona zdaje się pytać: No i co tak patrzysz?!
    Innym razem myśli sobie: Chciałabym, a boję się.
 A tak naprawdę, to była próba wypracowania ust, bo gnomki były wąsiaste i nie musiałam zajmować się tym problemem. Następne będą zapewne inne, bo już nie pamiętam jak to zrobiłam, a wszystko zależy od odpowiedniego uchwycenia materiału.



    Powstały też nowe medaliony, a praca nad nimi bardzo mnie wciągnęła. Wyskoczyłam wczoraj do ogródka i obcięłam gałązki wierzby, które opadają do wody. Wymyśliłam koszyk na medaliony, taki surowy, niezbyt skomplikowany. Zrobiłam szkielet i potem tak bez ładu i składu przetykałam gałązki. Pomyślałam, że podkleję je, jak już wszystko ułożę. Okazało się, że jak gałązki wyschły, stwardniały, wcale nie trzeba było kleju. Zrobię na pewno jeszcze jeden. I chociaż koszyków u mnie bez liku, to ten najbardziej mi odpowiada i do tego pięknie pachnie.




     Zmykam, bo muszę przygotować sie do jutrzejszych zajęć z moimi paniami.

sobota, 24 listopada 2012

Burza w łazience

    W ogóle nie jestem słowna. Jeszcze nie tak dawno mówiłam, że łazienkę pozostawiam w spokoju, a tu przyszło nam poświęcić jej kilka dni. Udało się zakupić komódkę, oczywiście na starociach, taką jakiej szukałam, niedużej, żeby mogła stać pod oknem i żeby móc wyrzucić te zbierane, które od momentu przeprowadzki  stały sobie w łazience. Po komódce wprowadził się drewniany słupek. Wcześniej stał w kuchni letniej, był sosnowy, przecudny i zapewne do łazienki by nie trafił, ale strasznie ucierpiał w czasie zimy. Osuszyliśmy go, wyczyściliśmy i oto już stoi w łazience. Teraz mam już wszystko, co chciałam.





    W międzyczasie powstały medaliony świąteczne (dziękuję Ulka za namiar na nie) dla znajomych.





    A jeden trochę nostalgiczny, bo to miejsce zawsze będzie w naszym sercu. Na odwrocie to, co się z tym miejscem nierozerwalnie kojarzy.


    A na koniec cudowności, które wczoraj otrzymałam od Asi. Nie tak dawno te bombkowe śpiochy pojawiły się u Joasi na blogu i straszliwie mi sie spodobały. I już je mam w drodze wymianki. A do Aśki wpadajcie. Tam sie dopiero dzieje.


I miał być koniec, a przecież mamy nowego mieszkańca. Plamek sie nazywa, na życzenie Antka. Co prawda żadnych plamek nie ma, ale nie trzymajmy się drobiazgów.



czwartek, 22 listopada 2012

Czy te oczy mogą kłamać

chyba nie. Są takie ciepłe i rozkoszne. I chociaż po ostatnim moim gnomku powiedziałam: stop, odpoczynek, to zbyt długo jednak to nie trwało. Teraz już się robi całkiem fajnie, według pewnego planu. Dwa pierwsze to pasmo prób i błędów. Ale wszystko rodzi sie w bólu, więc i moje gnomki musiały przez to przejść. To już naprawdę ostatni, więc z uśmiechem mówimy: Żegnajcie!




wtorek, 20 listopada 2012

Porządkowo - świątecznie

    Kilka dni temu otrzymałam od Ulencji, między innymi, dwie własnoręcznie zrobione szpuleczki do wstążek. Szalenie mi się spdobały, ale na moją ilość wstążek musiałabym zrobić ich tonę. No to przeprowadziłam remanent w koronkach i spokojnie mogłam zaprowadzić w nich porządek. Powstały płaskie szpulki ze wszystkich tekturek dostępnych w domu (od ryżu, kredek, ciastek, itp.) i kilka okrągłych, ale tu musiałam spasować, bo wnusio do przedszkola potrzebuje środki - tubki od papieru toaletowego. Stąd tylko trzy, bo nie mogę uszczuplać zbioru. Tak mi się ten porządek podoba, że nawet zostawiłam koszyk na stoliku i robi teraz za dekorację.




    Pozostając przy pomysłach swiątecznych, zrobiłam dwie czerwone choinki, bo jak już pisałam dekoracje będą czerwono-złote na białym. Podstawą jest nakrętka od dezodorantu, oklejona materiałem. Środek napełniłam gipsem, włożyłam patyk do szaszłyków. Następnie wycięłam trzy trójkąty, skleiłam je taśmą papierową, okręciłam wstążką (przyklejając gdzieniegdzie) i cienkim sznurkiem. Dół wykończyłam ziarenkami kawy, które również wrzuciłam do nakrętki, na to mech i malutkie choineczki na stół gotowe. Szkoda, że wcześniej nie pomyślałam, bo można by zrobić tutoriał. Takie choinki zielone też byłyby śliczne.


    A na koniec dwa gnomki razem. Niedługo się rozstaną.

niedziela, 18 listopada 2012

Kolejny piękny

tym razem pojedzie do Bohaczykowa. Wiedziałam, że Beatka od razu w nim się zakocha. Miałam dzisiaj tak dla relaksu zrobić główkę, a przez kolejne dni całą resztę. Ciekawość jednak wzięła górę i tak długo siedziałam, aż zrobiłam całość. Wyszukałam nawet fotel bujany. Tak więc, Beatko spędziłam z Tobą kawał niedzieli. Popełniłam też wielki błąd, bowiem wykorzystałam klej na gorąco i okazało sie, że nadmiaru kleju nie można się pozbyć, bo rajstopka zbyt delikatna i każde pociągnięcie spowoduje zniszczenie pracy. Na zdjęciu widać ten nadmiar, kiedy przyklejałam wąsa. Mój gnomek wygląda jakby miał katar. Dzisiaj go nie ruszam, jutro poprawki i coś trzeba wymyślić w rączki, zapewne miotłę. Chciałam jeszcze zaznaczyć, że ten piękny makijaż to puder w kamieniu. A co!





    Wczoraj też zrobiłam ekologiczną bombkę, w przenośni i dosłownie. Koniecznie chciałam nanieść transfer, ale nie przypuszczałam, że to okaże się takie trudne. Po wskazówki do Ulencji, no i dowiedziałam się, że materiał tnie się ze skosu. Danusia ze Ściborówki podpowiedziała, że na mokro. Skoro już miałam naklejone i trochę pomarszczone, postanowiłam ją jednak uratować i wykorzystałam pestki pigwy, bo kilka dni wcześniej rozpoczęłam proces nalewkowy. Wyszło jak wyszło, ale jest. Następną zrobię według wskazówek.


piątek, 16 listopada 2012

Taki brzydki

że aż piękny, napisały dziewczyny pod poprzednim moim gnomkiem. Teraz będę walczyć jak lwica i nie pozwolę napisać, że jest brzydki. Ta piękność siedzi właśnie na stole przede mną i spogląda, co się dzieje dookoła. Jest dość duży, no i szalenie urokliwy.




                                      Ech, te paluchy - poezja.




    Nie było to łatwe, zresztą widać braki materiałowe. Nie znalazłam takich samych skarpet, stąd ręce ciemniejsze od stóp. A tak wyglądał w połowie drogi..



     Dziękuję, Beatko za wyróżnienie.